W dniach 17-21 września 2012 odbył się obóz szkoleniowy klas pierwszych mundurowych. W obozie uczestniczyło 94 uczniów z naszej szkoły, za szkolenie odpowiadał liczny zespół instruktorski „Sherpy”.

Wyruszyliśmy spod szkoły po godz. 8. i godzinę później byliśmy już w Ostrężniku, gdzie grupa zgodnie z planem miała opuścić autokar. Stąd uczestnicy wraz z insktruktorami, podzieleni na plutony, udali się – wraz z całym bagażem na plecach – do obozu w Poniku. Tym razem trasy były „lajtowe” – znacznie krótsze niż w roku ubiegłym, bo i miejsce startu było znacznie bliżej celu.

Na obozie działo się tradycyjnie dużo. Dzień obozowy rozpoczynał się dla uczestników pobudką o godz. 6.00; później następowała zaprawa poranna, toaleta, śniadanie i rozpoczęcie zajęć szkoleniowych. Dalszego porządku dnia opisywał nie będę – co roku jest podobnie. Co zatem odróżniało ten obóz od zeszłorocznego? Po pierwsze wbrew nazwie drillu było stosunkowo mało (rok temu znacznie więcej) a nocne atrakcje w postaci alarmów objawiły się dopiero dnia ostatniego (a raczej nocy – zresztą jak kto woli). Więcej było natomiast wspinaczki – uczestnicy mogli spróbować swoich sił nie tylko męcząc sosny, ale także na wapiennych ostańcach.

W kolejnych dniach trwania obozu, uczestnicy podzieleni na sześć drużyn uczestniczyli równolegle w różnych zajęciach. Prowadzono ćwiczenia z technik walki wręcz, z okopywania, wspinaczki nadrzewnej i skałkowej, orientacji w terenie, udzielania pierwszej pomocy. Było też pływanie na kajakach no i nie mogło zabraknąć chemii: nigdzie kadet nie wygląda tak pięknie jak na zdjęciu w „gumie”, gdy sunie naprzód czołgiem z założoną maską. Nie zabrakło okazji do doskonalenia umiejętności strzeleckich.

Działo się dużo; w czwartek wieczorem urządzono tradycyjnie pożegnalne ognisko z kiełbaskami; w piątek na apelu kończącym obóz wyróżniono niektórych uczestników, którzy otrzymali drobne upominki. Wszyscy zaś uzyskali szerpowskie certyfikaty oraz – w trakcie trwania całego obozu – odpowiednio dozowane przez p. sierżanta dawki humoru. Oczywiście w trakcie obozu objawiła się liczna grupa miłośników pompowania czy mniej liczni ale równie fanatyczni zwolennicy orbitowania wokół stołówki. Każdy więc mógł rozwijać swoje pasje i właśnie o to chodzi!

Back to top